Dziadek do orzechów – wywiad z Panią Julitą Łubińską

Z okazji Dnia Mamy, 25-go maja, na deskach Strumieni zostało wystawione przedstawienie baletowe „Dziadek do orzechów” w wykonaniu uczennic klas II-VII. Choreografię do muzyki Piotra Czajkowskiego opracowała Pani Julita Łubińska-Zielińska, wieloletnia tancerka, solistka Teatru Wielkiego. Frekwencja dopisała i aula była wypełniona po brzegi. Barwny, bajkowy spektakl zrobił na widzach ogromne wrażenie, widzowie nie szczędzili pochwał i wzruszenia.  O kulisach powstania przedstawienia, trudnościach z tym związanych i planach na kolejny rok opowiada Pani Julita.

Dlaczego wybrała Pani akurat „Dziadka do orzechów”?

W zeszłym roku po raz pierwszy wyreżyserowałam sama przedstawienie i dziewczynkom bardzo się podobało, że to była dramaturgia, spektakl, a nie tylko etiudy. Wiele dziewczynek chodzi na moje zajęcia kolejny rok i powiedziały, że w tym roku też tak chcą. Wpadłam na pomysł „Dziadka”, bo ma piękną muzykę i był komponowany przez Czajkowskiego pod kątem dzieci. Pomyślałam, że tematyka też jest taka, że dzieci mogą to udźwignąć. Jest wiele postaci, zespół i soliści, jest duża różnorodność. Zaproponowałam to dziewczynkom, one ten pomysł zaakceptowały i tak się zaczęła praca.

Jak wyglądały przygotowania do przedstawienia?

Pod moją opieką są 4 grupy dziewczynek, w sumie 38 osób, które wybrały balet w ramach zajęć dodatkowych. Zajęcia odbywają się raz w tygodniu, po 60 minut, więc czasu było niewiele. Już na początku roku musiałam planować próby i przebieg zajęć. Żeby móc ćwiczyć sceny, w  których brały udział dziewczynki z różnych grup zwalniałam je czasem z wf-u lub pracy własnej. Robiłam też dodatkowo raz w miesiącu wspólne zajęcia po lekcjach. Rodzice się tu świetnie spisali, bo zawsze przywozili dzieci. Jedna dziewczynka nawet dojeżdżała z Radomia, ponieważ przeniosła się tam z rodziną w połowie roku.

Co było najtrudniejsze?

Na początku trzeba było uporać się z muzyką, bo oryginalnie jest to utwór trwający 1,5h, a to by było za dużo. Musiałam to trochę pociąć, mam nadzieję, że mi Czajkowski wybaczy ☺. Pojechałam do mojego znajomego montażysty, Pana Marcina Almerta, uśmiechnęłam się ładnie, posiedzieliśmy parę godzin i on mi to pięknie, płynnie zmontował. Chyba nikt się nawet nie zorientował, że były cięcia ☺.

Druga kwestia do dopasowanie ról do dziewczynek, ich charakterów tak, żeby się dobrze w tym czuły. Były oczywiście na początku tarcia o pierwszoplanową rolę, bo było kilka pretendentek. Ale powiedziałam, żeby mi zaufały i że zostaną tak obsadzone, że żadna z nich nie pożałuje i myślę, że udało się to zrobić.

Same próby też były wymagające, bałam się, że dziewczynki będą znużone pracą. Ale naprawdę zadziwiły mnie swoją wytrwałością. Zrozumiały, że to jest proces, że nie ma od razu efektu, że trzeba wiele razy powtarzać i to było fantastyczne. Muszę pochwalić szczególnie czwartoklasistki, bo były najbardziej oddane. Specjalnie dla nich stworzyłam scenę z aniołami, bo miały grać myszy i zaprotestowały, że nie mogą być tylko zwierzętami ☺.

W przedstawieniu brały udział dziewczynki z klas 3-7, a poziom był bardzo profesjonalny, jak udało się to osiągnąć?

Przede wszystkim dziewczynki wykazały się dużą dojrzałością. Ja siedziałam na widowni, więc one zupełnie samodzielnie poradziły sobie z całym ruchem scenicznym za kulisami, z muzyką, która była bardzo trudna, wszystkiego dopilnowały same. Niektóre miały kilka ról, musiały w trakcie się przebierać. Mam inteligentne, wrażliwe i utalentowane dzieciaki, jestem z nich naprawdę bardzo dumna.

Ogromnym wsparciem była dla nas Pani Hania Popławska, która wymyśliła projekty kostiumów i pod jej okiem dziewczęta je wykonywały, pomagali oczywiście też rodzice. Różne klasy robiły maski, szyły tuniki. Sporo rekwizytów była z mojego garażu, część wypożyczyłam ze szkoły baletowej. Więc to była praca wspólnotowa.

Jestem również wdzięczna Pani Magdzie Pawlicy, która przyszła na jedną z prób i powiedziała, że może mi pomóc zorganizować oświetlenie. Zrobiłam duże oczy i powiedziałam, że tak profesjonalnie to chyba nie będziemy podchodzić. Ale Pani Magda dopięła swego i na pewno miało to również duży wpływ na efekt.

Czy w przyszłym roku też możemy liczyć na podobne widowisko?

Chyba nie mam wyjścia ☺. Dziewczyny już zarzuciły mnie propozycjami, ósmoklasistki chciałaby pożegnać się ze mną jakąś sztuką baletową, mam też swoje pomysły, więc najprawdopodobniej od nowego roku szkolnego ruszymy z próbami. Póki co jednak cieszę się efektami tegorocznej pracy, dla mnie to była cudowna przygoda i jeszcze raz dziękuję wszystkim osobom, które się w nią zaangażowały.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.